niedziela, 20 października 2013

Heaven Is Coming



Mój dzisiejszy post będzie się kręcił wokół dwóch rzeczy: niebiańskiego sweterka znalezionego w sh oraz wymarzonego płaszcza (z uwagi na to, że jestem niewyobrażalnym leniem sfotografowałam go dopiero w sobotę, natomiast kupiłam na początku września) mam nadzieje, że wybaczycie mi to małe faux pas. Zdecydowanie nie należę do grona przykładnych blogerek, które zasypują swoje strony wielkimi dawkami zdjęć średnio cztery razy w tygodniu, ale uwierzcie mi, że staram się jak mogę! 
Mój niebiański sweterek to na tę chwilę chyba najbardziej kolorowa rzecz w mojej szafie, ale ku mojemu zdziwieniu bardzo go lubię i jestem przekonana, że zawdzięczam to temu, iż w dotyku przypomina on pluszowego misia/kocyk/inną-równie-wspaniałą-rzecz, a biorąc pod uwagę fakt, że jestem chyba największym zmarzluchem na kuli ziemskiej to dogadujemy się doskonale!
Płaszcz, oj tutaj pojawił się duży problem. Przymierzyłam chyba miliony różnego rodzaju jesiennych kurtek i płaszczy, ale nic, kompletnie nic nie przypadło mi do gustu. Zmarnowana i wykończona swoimi poszukiwaniami zajrzałam do Sinsay i tam ujrzałam swój wymarzony płaszcz (uwierzcie mi, że nigdy bym się tego nie spodziewała). Oczywiście nie było mojego rozmiaru, ale musiałam go zdobyć więc pojechałam na drugi koniec Poznania po mój wymarzony płaszcz i do tego w odpowiednim rozmiarze, takim oto sposobem jesteśmy razem już miesiac. Dlaczego tak mi się spodobał? Pewnie dlatego, że jest czarny i ma skórzane wstawki - czegoś takiego właśnie szukałam. 
Emu może nie są najpiękniejszymi butami świata i  ludzie mogą mówić co chcą, ale ja i tak pozostanę ich fanką na wieki, ponieważ są to najwygodniejsze buty jakie miałam na nogach. :)
Proszę dawajcie znać w komentarzach co chcielibyście zobaczyć w następnym poście. Czekam na waszą inwencję twórczą, a ja tym czasem uciekam do nauki francuskiego. Miłego poniedziałku (chociaż podobno nawet nowa para butów nie może sprawić, żeby był to dobry dzień).






Today I'm wearing sweater - sh, coat - Sinsay, trousers - H&M, bag - Stradivarius, boots - Ukala


love, Martyna



czwartek, 17 października 2013

Autumn/Winter Must Have


Zawsze się zastanawiałam czy tylko ja jestem osobą, która najchętniej nie opuszczałaby łóżka gdy z nieba spada ten niewdzięczny, niemiły i co najgorsze mokry (gdyby ktoś miał wątpliwości) deszcz, czy jest nas więcej? Deszcz jest w zasadzie jedną z nielicznych rzeczy uniemożliwiających mi normalne funkcjonowanie (nie, ja wcale nie przesadzam). Chciałam stworzyć dla was w tym tygodniu post ze zdjęciami zrobionymi jak na małego, początkującego blogera (może blogerkę?) przystało, ale zgadnijcie co się wydarzyło. DESZCZ. Jak to Maria Peszek sobie śpiewała deszcz, deszcz zwyczajny deszcz, a ja się robię bardzo nadzwyczajna. Otóż Mario (z całkowitymi wyrazami szacunku) - ja robię się bardzo mokra, jest mi zimno, a do tego dostaję furii! No więc ten zwyczajny deszcz nie pozwolił mi zrobić dla was super (pojęcie względne) posta jak na małego, początkującego blogera przystało, ale ja się wcale tak łatwo się nie poddaję i stwierdziłam, że i tak tutaj zajrzę, może bez super posta stworzonego w jesiennym amoku, może bez super zdjęć (czy nadużywanie pojęcia super nie jest dziwne?). 
Tak czy inaczej przygotowałam dla was mój must have na sezon jesień/zima i o dziwo nie ma w nim najbardziej wymyślnych parasoli świata.


1. OUTWEAR


2. PERFECT BOYFRIEND JEANS


3. SWEATER WEATHER


4. PERFECT BIG BAG

5. BOOTS AND FLATS


A wy macie już w swojej szafie wymarzone perełki? Czy tak jak ja (mała, początkująca blogerka) dopiero polujecie na swoje maleństwa i macie cichą nadzieje na ciekawe wyprzedaże? :)

love, Martyna

sobota, 12 października 2013

Autumn Leaves

Piękna złota jesień uderzyła w nas jak grom z jasnego nieba (przynajmniej we mnie, ponieważ przez cały poprzedni tydzień nie wychodziłam z łóżka) dlatego gdy w końcu wynurzyłam się z domu, wyobraźcie sobie moje zdziwienie. Jesień to zdecydowanie moja ulubiona pora roku; jest kolorowo, ale chłód gryzie delikatnie w policzki. Jest to pora roku w której można kombinować z ubraniami jak tylko się da i właśnie to w niej kocham najbardziej. 
Słuchając Ed'a Sheeran'a i pijąc herbatę, otulona przyjemnym ciepłym światem bijącym ze świeczek rozstawionych w każdym możliwym kącie mojego pokoju, postanowiłam pokazać wam chyba najzwyklejszy zestaw na świecie. Ostatnio jestem wielką fanką minimalizmu, a większość mojej szafy zajmują czarne spodnie, swetry i jeszcze raz swetry (sama zaczynam się o siebie martwić..) tak czy inaczej - chciałabym wam pokazać sukienkę, która przypomina mi trochę mundurek w jaki około 60 lat temu wciskano dziewczęta, które grzecznie maszerowały do szkoły. Ja w przeciwieństwie do nich z własnej, nieprzymuszonej woli postanowiłam ją założyć i muszę się przyznać, że jest to jedna z moich ulubionych sukienek(pewnie dlatego, że jest czarna). Założyłam do niej czarną ramoneskę oraz lordsy, dobrałam złote dodatki i stworzyłam minimalistyczną całość.









(dress - no name, flats - bershka, jawellery - H&M)
ph. - N. Kłygo